Moją ulubioną przedszkolną rozrywką była zabawa w dom. Wręcz uwielbiałam plastikową kuchenkę, która stała w rogu sali i małe garnuszki, rondelki, chochelki, które zazwyczaj leżały porozrzucane wokół niej. A już absolutnym hitem całego „domowego” towarzystwa była porcelanowa mini zastawa, która należała do mojej ówczesnej najlepszej przyjaciółki, Karoliny. Potrafiłyśmy z Karoliną godzinami gotować wielodaniowe obiady z dmuchawców (które jako jedyne miały sprecyzowany odpowiednik w normalnym kulinarnym świecie, mianowcie były pieczarkami), mleczy, koniczyny, liści babki i masy przeróżnych rzeczy istniejących tylko „na niby”. Potem te wszystkie pyszności podawałyśmy na maleńkich spodkach i, jak dotąd, były to moje największe osiągnięcia kulinarne.
Teraz oczywiście również mam małe domowe fantazje, tyle, że jak na razie marnie idzie mi ich przekładanie na rzeczywistość i zostają jedynie moimi bardzo ambitnymi planami na najbliższą przyszłość. Tak więc mam zamiar wydawać te wielodaniowe obiady i organizować garden party, a przy tym oczywiście lśnić najjaśniejszym blaskiem Perfekcyjnej Pani Domu. I jak słowo daję – uda mi się! A towarzyszyć mi będzie zapach Praline od Les Parfums de Rosine :).
Czy lepsza ta słodka, czy pachnąca?
Jestem wielbicielką słodkości – zarówno jeśli chodzi o smakołyki do jedzenia, jak i do wąchania, więc chyba nie umiałabym wybrać, czy wolę pralinki jeść, czy nimi pachnieć :). Z całą pewnością jednak mogę Praline polecić. To bardzo przyjemne, ciepłe perfumy, idealne na lato. Zbudowana, jak to zwykle bywa w Les Parfums de Rosine, wokół centralnego aromatu róży, nasza pralinka kusi nutami kakao i czekolady. Pikanterii dodaje kardamon, a całość nabiera intymnego charakteru za sprawą wykończenia z białego piżma. Momentami daje się wyczuć cieniutka nitka miętowego aromatu. Trwałość nie rzuca na kolana, ale w warunkach tropikalnych upałów te 3-4 godziny jak dla mnie są idealne.
Poczęstuj się
Oprócz fantastycznego garden party rozświetlonego promieniami popołudniowego letniego słońca, Praline przywodzi mi na myśl małe domowe spa – mnóstwo świeczek i wanna pełna pachnącej piany. Pachnie słodko, ale nie jest przesłodzona. Nie przybije Cię ścianą duszących oparów, za to delikatnym słodkim aromatem, zachęci do bliższego podejścia ;). Myślę, że może trafić do wielbicielek Alice&Peter. Jest to zapach oczywiście bardziej słodki od bajkowych kreacji Gerarda Gishlain, ale na lato jak znalazł! Idealnie sprawdzi się dla romantyczek szukających lekkich perfum na gorące dni – każda kropelka czaruje kobiecością i nieodpartym urokiem osobistym ;). Będzie z niego zadowolona córka, ale i mama czasem się pokusi! Proste, przyjemne perfumy, kóre nie wymagają wielkich sukni, na pewno nie warto pozostać wobec nich obojętnym. Les Parfums de Rosine kolejny raz pokazuje, że róża niejedną ma twarz, a każda z nich jest równie intrygująca! A to wszystkio w przyjemnym flakoniku i za bardzo przystępną cenę. Serdecznie polecam Praline – ja na pewno do niej wrócę!
P.S.
Jak Wam się spodobał nasz ranking? Mieliście swoje typy? Ja z wyróżnionych perfum z pewnością chciałabym wrócić do Tiary! A Wam serdecznie polecam wypróbowanie całej 5, bo naprawdę warto! :)
Perfumy można kupić w Perfumerii Ambrozja. Polecam!
Koncertowała m.in. w Mediolanie, Sztokholmie i Sankt Petersburgu. Nie ma dla niej znaczenia, czy perfumy mają niszową etykietkę, czy zupełnie komercyjną. Mają po prostu rzucać na kolana! Kasia gra na altówce. Nie wiesz, co to takiego? Kasia wie, zapytaj ją.
Dodaj komentarz