W końcu zaczęło się robić gorąco. Ja niestety nadal uczę się do egzaminów (w końcu za niedługo mam zostać Panią Inżynier:) ), ale postanowiłam wykorzystać moment przerwy i powąchać co nieco z mojej małej kolekcji intrygujących zapachów. Zastanawiałam się, czym by się tu skropić i padło na Les Parfums de Rosine.
Różane aromaty
Bardzo cenię zapach tych chyba najlepiej rozpoznawalnych kwiatów na świecie. Piękne pąki, ciekawe kolory płatków, jak lepiej wyznać kobiecie miłość, niż wręczyć jej bukiet róż (i może buteleczkę ulubionych perfum)? Uwielbiam patrzeć jak kwitną w moim przydomowym ogrodzie i rozsiewają wokół swój urok.
Jak wiemy (między innymi z poprzednich notek dziewczyn, konkretnie tej i tej), Les Parfums de Rosine specjalizują się w zapachach różanych (nazwa marki też może nam to sugerować :) ) i robi to z dużą elegancją i wytwornością. Z całej masy różanych zapachów (popularność tego kwiatu zobowiązuje) ja wybrałam Une Rose au Bord de la Mer, w wolnym tłumaczeniu, róże w morzu. Już sama nazwa mnie zaciekawiła i pomyślałam, że to będzie niesamowity zapach. Nie zawiodłam się.
Morze zamknięte w butelce
Osobiście uwielbiam nietuzinkowe połączenia. Uważam, że solony karmel i czekolada z solą to jedne z najbardziej zaskakująco pysznych połączeń. Na pozór, coś nie pasuje, ale jak spróbujemy, to wszystko się zgadza i jest wyśmienite. Podobnie odczuwam Une Rose au Bord de la Mer. Niby słodka róża (która od razu, po otwarciu flakonu daje o sobie znać) i morze, które czasem bywa nieobliczalne i brutalne. Przeciwieństwa się przyciągają. Róża w tym wydaniu ma herbaciany, słodki zapach, ale nie nachalny i odurzający, tylko kojący i orzeźwiający. Wyczuwam w niej dodatek soku z limonki, i zielonej herbaty. Cudne połączenie, trochę jakby lato zamknąć w buteleczce. Lato nad morzem. Zapach wydaje mi się trochę retro, idealny dla pin up girl. Zdecydowanie letni, wąchając go, wyobrażam sobie siebie leżącą nad basenem w tropikach, popijającą margaritę (i znowu sól na brzegu kieliszka) albo limonkowe mojito. Jeszcze można by zapytać o co mi chodzi z tą solą?! Otóż w Une Rose au Bord de la Mer wyraźnie wyczuwam słonawy aromat. Momentami tak bardzo, że chcę polizać spryskane miejsce i przekonać się, czy na pewno nie jestem oblepiona kryształkami soli. Tak na marginesie, uwielbiam ten moment, kiedy wychodzę z morza, wysycham na słońcu, woda odparowuje i na skórze zostaje tylko morska sól. Jestem nią lekko przyprószona i zawsze zlizuję trochę z nadgarstka. Albo kiedy spaceruję plażą i bryza ostro wbija się w moje nozdrza zostawiając ten lekko słonawy zapach. Najchętniej od razu wsiadłabym w samochód i popędziła nad Bałtyk…
Komu spodoba się ten zapach?
Wszystkim? :) Zapach jest naprawdę oryginalny. Niestandardowe połączenie okazało się być niesamowitym aromatem, który na mnie podziałał jak teleport i wehikuł czasu w jednym. Nie mogę przestać wąchać tej słodkiej róży z ostrym pazurem morskiej bryzy. Myślę, że może przyciągać płeć przeciwną i nie tylko :) Będzie odpowiedni na każdą porę dnia i nocy. Róża ma to do siebie, że jest elegancka, ale w połączeniu z cytrusami trochę się rozluźnia i nie jest już taka sztywna i spięta (ahh… te szalone cytrusy). Spodoba się młodym dziewczynom ale także dojrzałym kobietom. Mnie przypadła do gustu i na pewno jest na szczycie listy ukochanych zapachów.
Perfumy można kupić w Perfumerii Ambrozja. Polecam!
Architekt w trakcie zdobywania doświadczenia. Ostatnio przez rok szukała inspiracji w Portugalii. Ekscytują ją aromaty owoców – szczególnie pomarańczy, malin i jagód, ale też ważonego piwa i domowego obiadu.
Dodaj komentarz