Zioła – kiedyś kojarzone tylko z ziołolecznictwem i roślinami leczniczymi. Obecnie zioło, to nazwa bardziej kojarzona z innego typu kwieciem, które niektórzy też uważają za lecznicze, bo wpływają kojąco i wyciszająco na zmysły i wprowadzają w stan błogiego odprężenia. Perfumy mogą działać na nas w podobny sposób. Zapach Phul Nana nie ma w sobie ani krzty narkotycznych składników, lecz zioła rozumiane w swej pierwotnej wersji. W tych perfumach dają one woń odurzającą i relaksującą.
Ciut historii
Phul Nana to kompozycja, która powstała w 1891 roku. Inspiracją dla jej stworzenia były hinduskie kwiaty. Miały być odzwierciedleniem ogrodów wypełnionych egzotycznymi roślinami, które zachwycają nie tylko swymi barwami, ale przede wszystkim niezwykłymi zapachami. Egzotyczne nuty kwiatowe połączone zostały w Phul Nana z ziołami, co było ewenementem, jeśli chodzi o zapachy tworzone dla kobiet. Phul Nana stał się protoplastą zapachów orientalnych. Grossmith postanowił odtworzyć ten klasyczny już zapach, co udało się w 2009 roku przy pomocy firmy Robertet. Oczywiście oprócz wersji standardowej Phul Nana ukazała się także w wersji limitowanej, tak jak Diamond Jubilee Bouquet.
Wewnątrz flakonu
Phul Nana rozpoczyna się lekko. Otwarcie jest soczyste i owocowe za sprawą neroli i pomarańczy. Ale ten aromat szybko mija. Serce rozwija się kwiatami tuberozy oraz ylang-ylang i tu przyznaję jest miło i przyjemnie do chwili, gdy nie wkraczają „zioła” pod postacią geranium, drzew cedrowych i sandałowych, benzoesu a przede wszystkim paczuli, której jest tu sporo.
Żebyście mieli jednak jakieś wyobrażenie o Phul Nana to muszę Wam powiedzieć, że nie pachną jak jakieś maści ziołowe czy Amol. To zapach z zupełnie innej bajki, a raczej powieści. Mario Puzo w „Rodzinie Borgów” przedstawia postać kobiety, która zajmuje się „ziołolecznictwem”, a główni bohaterowie wpadają do jej chałupki najczęściej po mieszanki trucizn dla osób, których chcieli się pozbyć. Phul Nana to esencja domu tej postaci, w którym spotkać można wszystkie rośliny. Całe bogactwo zapachów przyrody miesza się w jej domu, w którym zapewne miała kwiaty jak i zioła. I zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby Mario Puzo chciał ukazać zapachem jej postać, wybrałby właśnie Phul Nana, który oddaje w całości bogactwo świata natury.
Kiedy i gdzie używać?
Na ekofestyn lub ekoparadę bo dzięki nim możemy poczuć prawdziwą przyrodę. I do biura, z którego nie możemy wyjść, a pragniemy na chwilę zrelaksować się wśród zieleni. Zapach ten na pewno zaprowadzi w miejsca pełne kwiecia.
Na kim najlepiej się sprawdzi?
W tym zapachu widziałabym kobiety dojrzalsze, ale także wszelkie ekofanki i miłośniczki natury. Znajdą one w Phul Nana całe bogactwo ziół i kwiatów. Odnajdą w nim też dla siebie kobiety, które chcą pachnieć zupełnie inaczej niż cała reszta, przy czym są gotowe na niespodzianki rzadko spotykanego połączenia aromatów. Poleciłabym go także osobom zapracowanym i zagonionym, ponieważ nie mają one zbyt dużo czasu na przesiadywanie na łonie natury. Phul Nana przyniesie ze sobą zapach krzewów i wszelakiej roślinności.
Przed użyciem zapoznaj się ze zdaniem innych
Odnośnie Phul Nana mam mieszane uczucia. W zależności od tego, w którym momencie go powącham tym pachnie albo kwiatami albo ziołami. Cała filozofia tego zapachu jest oparta na zmieszaniu i przenikaniu się kwiatów i ziół. Na początku czuć tylko zioła. Od czasu do czasu dopuszczają jednak one kwiaty na pierwszy plan, gdzie są dla nich odżywczym tłem. Cały ten zapach w tym momencie mógłby się zatrzymać i trwać. W tych właśnie chwilach Phul Nana ukazuje bogactwo kwiatów, ale raczej nie hinduskich. Ta egzotyka jest trochę przesadzona, a przynajmniej na mojej skórze nie czuć jej wcale. A szkoda, bo takie tworzenie aromatów ziołowo-kwiatowych, nie jest zbyt często spotykane. Na sobie czuję przede wszystkim aromaty ziołowe. Zielsko jest fajne, ale noszenie go na sobie przez cały dzień nie do końca mi odpowiada.
Jej celem jest pachnieć jak królowa. Nie wybrała jeszcze królestwa, więc jest w nieustannej podróży po świecie zapachów. Podczas wyprawy ma nadzieję spotkać uwodzicielskiego nieznajomego. Albo chociaż męża. W kraju: pani pedagog.
Dodaj komentarz