Gdy byłam mała, jak większość chyba kobiet, marzyłam o tym by zostać królewną, mieszkać w zamku i mieć jakiegoś pięknego księcia przy swoim boku. Dziś, choć nadal o tym marzę wiem, że jest to bardzo trudne w realizacji. Zapach, który opiszę w tej notce dał mi namiastkę, a właściwie duże wyobrażenie o perfumach godnych władczyni. Niedziela to zakończenie tygodnia, więc dziś zapach, który również jest swego rodzaju zwieńczeniem i ukoronowaniem.
Koronacja
Jednym z moich pierwszych zetknięć z perfumami niszowymi było spotkanie z marką Grossmith. Mimo tego, że wizyta ta odbyła sie już jakiś czas temu, dopiero teraz nastał ten czas bym w spokoju mogła nie tylko wspomnieć Simona z małżonką, ale przede wszystkim zapoznać się z jego zapachami. Kasia notką, o Betrothal wprowadziła nas w tajniki rodziny królewskiej, a właściwie w zapachową alkowę nocy poślubnej Kate Middleton i księcia Williama. Zostańmy nadal przy zamku, bo zapach Diamond Jubilee Bouquet to kwintesencja 60 lat sprawowania rządów przez Elżbietę II.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=K26DjLbGaBo[/youtube]
Diamentowy Jubileusz
Marka Grossmith od początku swej działalności była związana z rodziną królewską. Perfumy, które jako pierwsze były wyrazem czci dla Diamentowego Jubileuszu, zostały stworzone dla Królowej Wiktorii w 1897 roku. Victorian Bouquet The Royal Perfume określany jest, jako perfumeryjny hołd, który ma upamiętnić cały okres panowania Królowej. Jedyny flakon tych perfum znajduje się obecnie w Pałacu Kensington, a zamknięte zostały w nim egzotyczne kwiaty.
Kolejny sześćdziesięcioletni okres panowania przypadł w 2012 roku, w którym okrągłą rocznicę obchodziła Królowa Elżbieta II. Grossmith sięgając do swoich tradycji, to ważne wydarzenie postanowił podkreślić odpowiednim zapachem, którym stał się Diamond Jubilee Bouquet. Tym razem wykorzystano jednak kwiaty nie tylko egzotyczne, ale i też te, które można spotkać na ziemiach Królewskiej Mości.
Edycja limitowana
Nie darowałabym sobie gdybym nie wspomniała o Diamond Jubilee Bouquet w edycji limitowanej, którą miałam zaszczyt oglądać na własne oczy. Odnalezione oryginalne formy z 1919 roku wyprodukowane właśnie dla firmy Grossmith, posłużyły jako wzór do stworzenia ich nowoczesnych odpowiedników. Każdy flakon, ma swój unikalny numer seryjny i jest przyozdobiony nową wersją pierwotnego ornamentu wykonanego z czystego złota. Motyw, który znajduje się na butelce Diamond Jubilee Bouquet, nawiązuje do bram Pałacu Buckingham.
Jak pachnie monarchini?
Diamond Jubilee Bouquet to zapachowy zamek. Czuć w nim królewskość i majestatyczność. Jest elegancki i luksusowy. Oddaje całą powagę uroczystości jak i królestwa. Dworskość, która wyraża się nie przepychem, lecz umiłowaniem do tradycji, etykiety i dostojnością.
Zapach jest dla mnie jak diament – krystalicznie czysty a przy tym niezwykle piękny. Bardzo majestatyczny i elegancki. Odbieram go podobnie jak zapachy marki Amouage, w których połączone składniki są trudne do pojedynczego rozróżnienia. W Diamond Jubilee Bouquet są 3 główne idee, na których oparta jest cała koncepcja tego zapachu. Pierwszą z nich są kwiaty, których niewątpliwie są tu miliony. Ścięte o poranku, jeszcze skąpane w rosie, przez to tak świeże. W tych perfumach, rośliny które posłużyły do produkcji, są pospolite, a jednak razem i to w tak wielkiej ilości dają nieziemski efekt królewskości, wytworności i lekkości. W dużej mierze te kwiaty są koloru białego jak najcenniejsze klejnoty, które zdobią koronę Elżbiety II. Drugi nurt zapachowy to puder. Wszystkie składniki są nim otoczone i otulone. W głowie jest on bardzo wyrazisty i puszysty, by w sercu oddać pierwszeństwo kwiatom. Puder ma zatuszować wszystkie skandale dworu by mógł on nabrać nieskazitelności (dwór jak i zapach). Trzecim komponentem jest tu krystaliczność – nawiązanie do diamentu, który jest czysty i niczym nieskalany. Diamond Jubilee Bouquet mimo ogromu kwiatów i pudru nie jest duszny, mdły czy przesłodzony. Jest wyrazisty, ale nieprzytłaczający. Kompozycja jest od początku do końca przemyślana. Nie ma żadnych udziwnień, ekscentryzmu. Harmonijność i czystość oddają powagę całego dworu.
Perfumy utrzymują się bardzo długo na skórze, a ich zakończenie jest potulne i subtelne, w której ukazana jest nie Elżbieta królowa, ale bardziej Elżbieta babcia, lub czarująca staruszka, ale nadal pełna klasy i wdzięku.
Kiedy użyć Diamond Jubilee Bouquet?
Na ważne wydarzenia, uroczystości, gale, wernisaże, gdy jesteśmy główną ich gwiazdą. Diamond Jubilee Bouquet sprawi, że nie tylko oczy będą zwrócone w naszą stronę, ale także nosy. Nada się także, gdy chcemy nabrać trochę stylu i smaku. Gdy jednak nie macie takich okazji za wiele, nie jesteście stratne! Zapach jest tak piękny, że nie będzie to żadne faux pas, gdy zechcecie nosić go, na co dzień.
Perfumy nie tylko dla królowej
Mimo tego, że Diamond Jubilee Bouquet został stworzony z myślą o królowej Elżbiecie II to nie jest to zapach wyłącznie dla starszych pań. Wręcz przeciwnie.Osobiście świetnie się w nim odnalazłam, a jeszcze trochę mi brakuje do sześćdziesiątki ;) Jest to woń tak uniwersalna, że kobiety w różnym wieku, odkryją w niej sobie coś dla siebie. Magia królestwa porywa i zaprasza każdą z nas.
Efekt uboczny
Diamond Jubilee Bouquet jest niezwykle elegancki i sprawia, że chodząc w nim zaczynamy zachowywać się bardziej stylowo i dostojnie. Na mnie działa i to w sposób, o który nigdy nie podejrzewałabym perfum! Mianowicie z powodu przesiadywania długo przed komputerem, czytania książek na zajęcia i uczęszczania na wykłady (mniej i bardziej ciekawe) bardzo się garbię. Ten zapach automatycznie skorygował moją wadę postawy, bo przy nim nie można być pogarbionym. W nim prostuję się i przez cały czas, gdy go czuję, chodzę wyprostowana. Nie można się w nim inaczej prezentować. Wprost rozpiera duma, że można tak pachnieć! ;)
Tak jak w notce o Black Jade narzekałam na to, że znajduje się tylko w przypałacowym ogrodzie, tak z Diamond Jubilee Bouquet w końcu weszłam do zapachowego pałacu.
Jej celem jest pachnieć jak królowa. Nie wybrała jeszcze królestwa, więc jest w nieustannej podróży po świecie zapachów. Podczas wyprawy ma nadzieję spotkać uwodzicielskiego nieznajomego. Albo chociaż męża. W kraju: pani pedagog.
Dodaj komentarz