W zapachach, które testowałam do tej pory, pojawiło się bardzo dużo róż. Za każdym razem przedstawiały się one w innym wydaniu. W Goutte de Rose była róża świeża. Niezwykle słodko i egzotycznie prezentowała się w Saffron Rose. Bardzo tajemnicza i dymna była w 1876. W La Fille de Berlin, przechodzi metamorfozę – z kłującej staje się bardzo subtelna. Chyba nigdy w życiu nie dostałam tylu róż, ile ostatnio w perfumach. Dlatego z niecierpliwością czekałam na kolejny różany zapach do testów. Nie minęło dużo czasu, gdy w moje ręce wpadł Rose d’été.
Zakochana w kwiatach róży
Les Parfums de Rosine to marka stworzona przez Marie-Hélène Rogeon, której największymi fascynacjami są perfumy oraz róże. Dlatego każdy z zapachów wykreowany prze nią, nie obejdzie się bez tego kwiatu, jako głównego składnika. Jednak w każdym z fikuśnych flakonów, nie tylko zmieniają się frędzelki przy korku, ale też towarzysze królowej kwiatów.
Znaczenie
Rose d’été oznacza letnią różę. Odnosi się to raczej do początkowych dni tej pory roku, niż skwaru i upałów. W symbolice żółta róża, która gra w tym zapachu pierwsze skrzypce, ma ciekawy przeskok w znaczeniu. Pierwotnie oznaczała zazdrość i niewierność, by obecnie symbolizować przyjaźń. Niestety ja, nie będę ani zazdrosna, ani nie zaprzyjaźnię się z Rose d’été.
Co gra w środku lata?
Według Les Parfums de Rosine letnie, beztroskie dni są wypełnione słońcem, uśmiechem i radością. No i oczywiście różą. W tym wypadku mamy tu różę żółtą, która ujawnia się w sercu, wraz z kwiatami z drzewa limonkowego, kwiatem lotosu i mimozą. Wcześniej powinniśmy poczuć zielone jabłko, bergamotkę i galbanum. Bazą natomiast jest piżmo i ambrette. Połączenie wszystkich składników ma obfitować zapachem różanym, lekkim, pełnym radości. Dla kobiety zmysłowej, radosnej i kwitnącej.
Dlaczego Rose D’été nie przypadło mi do gustu?
Rose d’été utrzymany jest w jednokolorowej żółtej toni, co na mojej skórze daje efekt „spłowienia zapachu”. Rozpoczęcie jest na prawdę atrakcyjne – bardzo ciepłe, miłe, niczym promienie słoneczne, które ogrzewają nas w ciepły letni dzień. Niestety po spektakularnym wejściu zapach blednie, a promienie słoneczne przestają grzać. Rose d’été zmienia się z fajnego początku w nijaki środek, który chwilami pachnie na mnie wyjątkowo sztucznie i chemicznie.. Róża ta, jest wyblakła, wysuszona, w słońcu tego letniego dnia, do którego odwołuje się cała kompozycja. Kwiat ten staje się mdły i pozbawiony jakiejkolwiek wyrazistości. Ten różany akord, który jest w sercu, zaczyna dominować nad innymi, powoli łącząc się z cytryną (nie czuje tu limonki), która zamiast orzeźwić, jest cierpka i kwaśna. Ten mix decyduje o tym, że całość zapachu traci na wartości.
Skoro nie dla mnie to, dla kogo Rose D’été?
Tak na prawdę nie wiem, kogo widziałabym w tym zapachu. Może moje przeciwieństwo? Drobną blondynkę, ekolożkę, walczącą o prawa zwierząt, roślin i ludzi. Żyjącą zawsze w zgodzie z przyrodą naturą i sobą. Osobę bardzo cichą i skromną, trochę zahukaną. Takie oto osoby, mogłyby używać Rose d’été, jako zapachu „na dzień”.
Odbieram Rose d’été na dwa sposoby – albo został nieprzemyślany i skomponowany naprędce, albo stworzony dla bardzo wąskiego typu odbiorców, którym taka kombinacja się podoba. A do której kategorii Ty należysz?
Oryginalne Les Parfums de Rosine można kupić w Perfumerii Ambrozja.
Jej celem jest pachnieć jak królowa. Nie wybrała jeszcze królestwa, więc jest w nieustannej podróży po świecie zapachów. Podczas wyprawy ma nadzieję spotkać uwodzicielskiego nieznajomego. Albo chociaż męża. W kraju: pani pedagog.
Dodaj komentarz