Mimo, że na naszym blogu jest już kilka recenzji Keiko Mecheri, to ja zetknęłam się z tą perfumiarką i jej dziełami dopiero teraz. I muszę przyznać, że mój debiut w jej zapachu należy do bardzo udanych – do tego stopnia, że z flakonem zawierającym Hanae nie mogę się rozstać już od kilku dni.
Artystka
Jak już mogliście się dowiedzieć z poprzednich notek mojej imienniczki, Keiko jest artystką. I mogę to śmiało odnieść także do sztuki perfumiarskiej, o czym ostatnio się przekonałam. Widząc zdjęcia jej osoby zawsze zastanawiałam się, co „gra w nosie” tak drobnej i delikatnej istocie, jaką ona jest. Stykając się z Hanae przekonałam się na własnej skórze, jak czuje ona świat, jak go wyraża oraz to, jak bardzo zmysłowa może być woń utkana z płatków kwiatów. W Hanae Keiko raczy nas czymś tak kruchym i delikatnym, że każda nuta staje się smakowitością .
Ogród
Inspiracją dla powstania tych perfum były ogrody japońskiego Kioto. Zostały one stworzone przez Ogawa Jihei który podzielił je na cztery części i tak zaprojektował, by swym pięknem przyciągały turystów oraz mieszkańców przez cały rok.
Treść
Hanae to japońskie imię żeńskie, które oznacza „kwiat gałęzi drzewa”. Faktycznie nazwa ta bardzo dosłownie oddaje to, co dochodzi do naszych nosów. Na początku Keiko częstuje nas białymi kwiatami. Dopiero po dłuższej chwili, gdy jesteśmy już nasyceni tą wonią dołączają do niej piżmo i jagody skropione sokiem ze świeżo wyciśniętego grejpfruta. Choć nie ma tego w oficjalnym składzie, wyczuwam też zielone jabłko – soczyste, zerwane prosto z drzewa – które gdzieś przemyka mi w tle.
Hanae i ja
Od kilu dni, jak już wspomniałam wcześniej, nie mogę się uwolnić od tego zniewalającego zapachu. Czuję się w nim jak w zacisznym kącie ogrodu w Kioto, gdzie Keiko pomiędzy drzewami rozwiesiła hamak, duży, wygodny i z poduchami, w którym pozwoliła mi się rozłożyć i wylegiwać. Cała kompozycja zapachowa jest tak subtelna i delikatna, że na początku może się zdawać bardzo prosta, banalna. Nie rzuca nam się ona od razu w nozdrza, lecz otula nas woalem natchnienia, spokoju i urokliwości miejsca oraz chwili. Hanae jest tak arcydelikatne, że wydaje się wręcz łamliwe. Za każdym razem, gdy go wąchałam miałam odczucie, że te nuty, które właśnie czuje są tymi ostatnimi, że Hanae za moment ulotni się i zniknie. Tak jednak się nie stało, za każdym razem, gdy się obwąchiwałam zapach był na swoim miejscu i znowu zaczynał subtelnie czarować. Na prawdę to niezwykłe odczucie.
Przeznaczenie Hanae
Wybaczcie tą nieskromność z mojej strony, ale na mnie zapach ten pachnie obłędnie. Jednak wydaje mi się, że został on stworzony z myślą o romantyczkach, kobietach z głową chmurach, które patrzą na życie przez różowe okulary, i bardziej dla drobnych blondynek, które używając Hanee tylko podkreśla swą eteryczność i subtelną naturę.
Pora (z)użycia
Gdy testowałam Hanae w trakcie dnia, zapach ten był piękny i już wtedy urzekający, lecz dopiero wieczorem rozbroił mnie do reszty. Wydawał mi się wtedy bardziej intensywny niż za dnia. Romantyczna kolacja w ciepły letni wieczór będzie idealnym czasem i miejscem by użyć właśnie tych perfum.
Jej celem jest pachnieć jak królowa. Nie wybrała jeszcze królestwa, więc jest w nieustannej podróży po świecie zapachów. Podczas wyprawy ma nadzieję spotkać uwodzicielskiego nieznajomego. Albo chociaż męża. W kraju: pani pedagog.
Dodaj komentarz