Kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo lubiłam indyjskie sklepy. Starsze panie sprzedawczynie w turbanach, totalnie szalone kolorowe spódnice, topy, jakieś przedmioty, które kompletnie nie znajdują zastosowania w życiu codziennym (ale za to ładnie błyszczą!), a ponad tym wszystkim unosił się dym z niezliczonych kadzidełek. Po psiknięciu Hasu No Hana znowu przeniosłam się w cudowne lata 90. i znalazłam się w india shopie :). Zapach, o którym dzisiaj Wam opowiem, to brat oryginalnych perfum Grossmith Hasu No Hana, które w roku 1888 stworzył John Lipscomb Grossmith, a które w 2009 zostały odnowione przez Richarda Melchio z firmy Robertet.
Z pamiętnika młodej zielarki.
Hasu No Hana zamyka w sobie aromaty najpiękniejszych japońskich kwiatów, dając nam mieszankę o intensywnym orientalnym zapachu. Ja zaczęłam od dygresji o sklepach indyjskich, bo bardziej niż z Japonią te perfumy kojarzą mi się właśnie z Indiami – kolorowymi, błyszczącymi, olśniewającymi, a jednocześnie otoczonymi mgiełką tajemnicy. W głowie odnajdujemy gorzką pomarańczę i bergamotkę; w sercu różę, jaśmin, ylang-ylang i irys; a baza to mech dębowy, wetiwer, paczula, fasola tonka, drzewo cedrowe i drzewo sandałowe. To wszystko razem na mojej skórze stworzyło naprawdę interesującą, gorzką, dymną mieszaninę ze słodkimi przebłyskami, których właściwie nie da się jednoznacznie określić, bo dla mojego nosa nie są ani kwiatowe, ani owocowe. W pewnym momencie zapach zrobił się ziołowy i skojarzył mi się ze starodawną apteką, albo z babciną kuchnią, w której roi się od różnych specyfików ziołowych. Mimo, że w składzie nie ma kadzidła, opium, ani nic podobnego, na mnie zapachniało nagle jakąś mgłą, dymem, ale nie w stylu Histories de Parfums; czymś delikatnym, jak mała świeczka chwilę po wygaśnięciu. Hasu No Hana nie uległo na mnie jakimś zaskakującym przemianom – stopniowo zapach wygasał, stając się po prostu coraz delikatniejszy; wytrwał ok. 5 godzin.
Hasu No Hana nie tylko dla gwiazd Bollywood!
Z czystym sercem polecam go na co dzień wielbicielkom szyprowych, orientalnych zapachów: jest wyrazisty, ale nie przytłacza. Bardziej na jesień/zimę. Myślę, że będą to super perfumy dla młodych dziewczyn, które chcą spróbować czegoś „poważniejszego”, ale nie chcą jednocześnie rezygnować z nuty ekstrawagancji i nowoczesnego rysu. Klasyka po prostu zawsze się sprawdza. Hasu No Hana to perfumy, które polubiłam, ale szczerze przyznam, że ja nie potrafiłabym ich używać jako jedynego zapachu na każdy dzień. Wolę zdecydowanie zapachy bardziej ciepłe w odbiorze, podczas gdy ta propozycja Grossmitha jest trochę sucha. Mimo wszystko zachęcam do wąchania! Może to akurat Perfumy Twojego Życia! :).
Koncertowała m.in. w Mediolanie, Sztokholmie i Sankt Petersburgu. Nie ma dla niej znaczenia, czy perfumy mają niszową etykietkę, czy zupełnie komercyjną. Mają po prostu rzucać na kolana! Kasia gra na altówce. Nie wiesz, co to takiego? Kasia wie, zapytaj ją.
Dodaj komentarz